Cześć wszystkim! :)
Na początku chciałabym przeprosić wszystkich moich czytaczy bloga za prawie całoroczną przerwę. Szczerze mówiąc sama nie wiem dlaczego nic nie pisałam, hmmm może z braku czasu albo weny... nie ważne. Ale jesli chodzi o to opowiadanie niestety nie będę go kontynuować, ale kto wie może zaczne nowe... Na razie zostanę przy czytaniu i komentowaniu innych blogów... (;
Do nastepnego posta Dida!
The Vampires Life
niedziela, 2 lutego 2014
sobota, 4 maja 2013
Rozdział 4
- Bądź za 20 minut przy jeziorze Bakers albo zabije twojego chłopaka - odparł jakiś mężczyzna
- Lepiej żebyś przyszła sama bo inaczej zrobię coś twojemu chłoptasiowi - dodał i zaczął się śmiać po czym się rozłączył.
Bez żadnego wytłumaczenia wybiegłam z domu. Nie wiedziałam co robić. Nie mam żadnych szans z facetem, który porwał Mattiego ponieważ piłam krew jakieś 6 godzin temu i ledwie stoję na nogach. No nie zostało mi tylko jedno wyjście... Rozejrzałam się dookoła. Było już ciemno i nikogo nie widziałam. Stanęłam w miejscu i skupiłam się. Usłyszałam bicie serca jakiegoś chłopaka na boisku. Z prędkością wampira pobiegłam tam.
- O fuck - krzyknął niebieskooki blondyn.
- Spokojnie nic ci nie zrobię - odparłam i przybliżyłam się do niego.
- Co robisz sama, tutaj? Chcesz zagrać? - zapytał
- Nie mam czasu na rozmawianie z tobą. Stój i się nie odzywaj - zauroczyłam chłopaka.
Przysunęłam głowę do jego szyi i zanim się zorientowałam już piłam jego krew. Substancję słodko- kwaśną. Dającą nam życie bez której umieramy. Z jednej strony starałam się kontrolować, żeby wiedzieć kiedy przestać i go nie zabić ale z drugiej strony ta krew była taka pyszna... Starczy! Odsunęłam się od niego i oblizałam wargi aby nie zmarnować tej pysznej substancji. Poczułam w sobie tyle energii jak nigdy dotąd. Wszystkie zmysły wyostrzyły mi się, teraz na pewno uratuje Mattiego.
Jezioro Bakers było 2 km stąd. Żeby nie marnować czasu pobiegłam tam z ogromną prędkością. Ej ale na serio zajęło mi to jakieś 10 minut. Zbiornik wodny znajdował się w pobliżu lasu. Kiedy dotarłam na miejsce nikogo tam nie było. TO JAKIŚ ŻART!? Nie wiedziałam co robić więc postanowiłam się przejść. Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Bez zastanowienia chwyciłam go i rzuciłam na ziemię, żeby nie uciekł przygniotłam go nogą. Chłopak odwrócony był do mnie plecami ale z postury wydawał się być niezbyt silny.
- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?- zapytałam wściekła przygniatając go jeszcze mocniej moją nogą.
- Nazywam się Simon, dla przyjaciół Say. Mogłabyś mnie puścić trochę mi nie wygodnie?
Odsunęłam się a chłopak wstał. Miał piękne zielone oczy i był blondynem jak na chłopaka genialnie się ubierał (ideał co nie), ale ja już mam swojego chłopaka a właśnie co z nim gdzie on do cholery jest!?
W pewnym momencie podszedł do nas jakiś mężczyzna. Rozpoznałam go od razu nie był to nikt inny jak Klaus.
- Co za miłe spotkanie. Widzę że już poznałaś Simona - odparł.
- Yyy to wy się znacie, gdzie jest Matt???
- Simon jest moim dalekim krewnym. A ten wampir nie wiem nie ma go tu
- Jak to a ten telefon?
- A inaczej przyszłabyś tu?
- Nie.
- No właśnie, mieliśmy się sami spotkać co tu robią twoi znajomi?
- Lepiej żebyś przyszła sama bo inaczej zrobię coś twojemu chłoptasiowi - dodał i zaczął się śmiać po czym się rozłączył.
Bez żadnego wytłumaczenia wybiegłam z domu. Nie wiedziałam co robić. Nie mam żadnych szans z facetem, który porwał Mattiego ponieważ piłam krew jakieś 6 godzin temu i ledwie stoję na nogach. No nie zostało mi tylko jedno wyjście... Rozejrzałam się dookoła. Było już ciemno i nikogo nie widziałam. Stanęłam w miejscu i skupiłam się. Usłyszałam bicie serca jakiegoś chłopaka na boisku. Z prędkością wampira pobiegłam tam.
- O fuck - krzyknął niebieskooki blondyn.
- Spokojnie nic ci nie zrobię - odparłam i przybliżyłam się do niego.
- Co robisz sama, tutaj? Chcesz zagrać? - zapytał
- Nie mam czasu na rozmawianie z tobą. Stój i się nie odzywaj - zauroczyłam chłopaka.
Przysunęłam głowę do jego szyi i zanim się zorientowałam już piłam jego krew. Substancję słodko- kwaśną. Dającą nam życie bez której umieramy. Z jednej strony starałam się kontrolować, żeby wiedzieć kiedy przestać i go nie zabić ale z drugiej strony ta krew była taka pyszna... Starczy! Odsunęłam się od niego i oblizałam wargi aby nie zmarnować tej pysznej substancji. Poczułam w sobie tyle energii jak nigdy dotąd. Wszystkie zmysły wyostrzyły mi się, teraz na pewno uratuje Mattiego.
Jezioro Bakers było 2 km stąd. Żeby nie marnować czasu pobiegłam tam z ogromną prędkością. Ej ale na serio zajęło mi to jakieś 10 minut. Zbiornik wodny znajdował się w pobliżu lasu. Kiedy dotarłam na miejsce nikogo tam nie było. TO JAKIŚ ŻART!? Nie wiedziałam co robić więc postanowiłam się przejść. Nagle ktoś złapał mnie za ramię. Bez zastanowienia chwyciłam go i rzuciłam na ziemię, żeby nie uciekł przygniotłam go nogą. Chłopak odwrócony był do mnie plecami ale z postury wydawał się być niezbyt silny.
- Kim jesteś i czego ode mnie chcesz?- zapytałam wściekła przygniatając go jeszcze mocniej moją nogą.
- Nazywam się Simon, dla przyjaciół Say. Mogłabyś mnie puścić trochę mi nie wygodnie?
Odsunęłam się a chłopak wstał. Miał piękne zielone oczy i był blondynem jak na chłopaka genialnie się ubierał (ideał co nie), ale ja już mam swojego chłopaka a właśnie co z nim gdzie on do cholery jest!?
W pewnym momencie podszedł do nas jakiś mężczyzna. Rozpoznałam go od razu nie był to nikt inny jak Klaus.
- Co za miłe spotkanie. Widzę że już poznałaś Simona - odparł.
- Yyy to wy się znacie, gdzie jest Matt???
- Simon jest moim dalekim krewnym. A ten wampir nie wiem nie ma go tu
- Jak to a ten telefon?
- A inaczej przyszłabyś tu?
- Nie.
- No właśnie, mieliśmy się sami spotkać co tu robią twoi znajomi?
- Skąd mam wiedzieć nie kazałam im za mną iść.
- Say zajmij się nimi
- Nie zostaw ich w spokoju chciałeś mnie widzieć no i
jestem. To teraz powiedz mi o co chodzi?
- A więc słyszałaś
coś o łowcach wampirów?
- Trudno nie słyszeć we wszystkich księgach oni się
pojawiają.
- Jeden z najstarszych łowców jest tutaj w mieście. Kiedy go poznałem w 1350 roku nazywał się Henry... - zaczął opowiadać
- Ale jak w 1350 roku on jest wampirem? - przerwałam
- Nie, czarownica rzuciła na niego czar nieśmiertelności w zamian za polowanie na nas - wyjaśnił.
- A więc spodobała mi się jego córka ale on zabronił mi się z nią spotykać. Dlatego przemieniłem ją w wampira. Henry nienawidził wampirów ponieważ jeden z krwiopijców jak on nas nazywał zabił jego żonę. Gdy zobaczył że jego córka jest jednym z nas zabił ją i postanowił zemścić się na wszystkich. Poszedł z prośbą do czarownicy a jak wiesz one za nami nie przepadają i mu pomogła. Jedną z moich hybryd zabił wczoraj wieczorem. Jeśli chcesz wiedzieć skąd to wiem - wyciągnął z kieszeni drewniany kołek i pokazał mi go. Był na nim inicjał H no tak łatwo się domyślić.
- No dobra ale po co mi to mówisz pierwotny wampir nie poradzi sobie z łowcą?
- Sądziłem że pomogłabyś mi, wiesz może kto jest łowcą?
- Nie skąd ja to mam wiedzieć no chyba że masz jego zdjęcie.
- Henry może zmieniać się w jakiego chce człowieka.
- To powodzenia przecież on może być codziennie innym człowiekiem...
- Nie po śmierci przechodzi w ciało innego człowieka a to wszystko za sprawą durnej czarownicy.
- Ta sprawa wydaje się poważna ale mnie w nią nie mieszaj mam swoje problemy i trzymaj się ode mnie z daleka - powiedziałam po czym odeszłam
No wiem może to było trochę głupie ale ja nie mam zamiaru się w to mieszać to są jego problemy i mam je w dupie.
Kiedy wróciłam do domu nie mogłam się nad niczym skupić. Miałam dość tego dnia Klausa, Simona a właśnie czy tylko mi się wydaje czy on jest po prostu jego sługusem... Przebrałam się w piżamę i położyłam spać.
Nie będę opowiadać wam co robiłam rano bo nie wydarzyło się nic ciekawego. No chyba że ubrałam się w to. Jak weszłam do szkoły poszłam do szatni i oddałam kurtkę a w zamian dostałam numerek i poszłam na siedziska. Wyciągnęłam z torby pamiętnik Damona i postanowiłam że go przeczytam.
- Siema co czytasz? - zapytał Erick i przytulił mnie na powitanie
Mimo że to jest mój przyjaciel nie powinnam mu o tym mówić tym bardziej że obiecałam to Stefanowi.
- To nic ważnego - powiedziałam i schowałam z powrotem do torby.
Chwile później przybiegł Matty. Objął mnie i najpierw pocałował w czółko a później namiętnie w usta. Tak kocham tego chłopaka.
Nagle poczułam dziwny zapach może nie tyle dziwny co znajomy. Wstałam z siedzisk i pobiegłam w jego kierunku. Zbiegłam na dół po schodach spychając jakąś dziewczynę, ale dzięki mojemu refleksowi złapałam ją i nic jej się nie stało. Biegłam przez korytarz 100 i dotarłam do szatni. To co tam zobaczyłam wkurzyło mnie na maksa. Do szkoły wszedł Klaus a za nim Simon.
- Hej Mel co się stało?- podeszła do mnie Diana i chwyciła mnie za rękę chyba poznała Klausa i trochę się przestraszyła.
Możliwe że wam nie mówiłam ale Diana wie o wampirach bo sama jest czarownicą może nie tak potężną jak Bonnie ale proste zaklęcia nie sprawiają jej trudności.
- Jeszcze nic się nie stało - odparłam nie przestając patrzeć się na pierwotnego.
Wyrwałam rękę z uścisku Diany i pobiegłam o Klausa, żeby nikt go nie widział chwyciłam go i Simona i zaprowadziłam na korytarz gdzie nikogo nie było.
- Co wy tu do cholery robicie?- krzyknęłam a Klaus się tylko uśmiechnął.
- Jak to co Simon będzie z tobą chodził do klasy.
- Że co on? - zapytałam wskazując palcem na chłopaka.
- Coś ci nie pasuje- odezwał się Say po raz pierwszy w towarzystwie Klausa.
- Tak ty - mruknęłam oschle.
- Czy ja nie wyraźnie powiedziałam że nie chcę mieć z wami nic wspólnego - dodałam.
Klaus chyba się zezłościł. Z prędkością wampira znalazł się koło mnie i przymiażdżył mnie do ściany.
- Nie zapominaj że to ja jestem najstarszym i najsilniejszym wampirem - odparł po czym się odsunął, a ja z braku siły upadłam na podłogę.
- Róbcie co chcecie - powiedziałam zrezygnowana - ale ode mnie i moich bliskich trzymajcie się z daleka.
- Simon będzie teraz twoim ochroniarzem będzie dbał o to żeby tobie się nic nie stało a w zamian ty pomożesz mi i odnajdziesz łowcę- wyjaśnił Klaus i pomógł mi wstać.
- Poradzę sobie - bąknęłam i poszłam z powrotem na siedziska gdzie nadal siedzieli chłopacy.
- Mel gdzie ty byłaś szukaliśmy cię- powiedział Matty i przytulił mnie.
Jak zwykle gadaliśmy, śmialiśmy się, żartowaliśmy, wygłupialiśmy do momentu gdy przyszła do nas pani dyrektor w towarzystwie pierwotnego i jego sługusa. Moi przyjaciele gdy ich zobaczyli byli w szoku. Jak zwykle ja pilna dobra miła uczennica musiałam oprowadzić Simona po szkole. Zrobiłam to tylko ze względu na moją dobrą reputację. Gdy pokazałam mu z Dianą naszą szkołę poszłyśmy na lekcje.
W czasie historii miałam dziwne wrażenie że ktoś mnie obserwuje. Rozejrzałam się dookoła. Każdy bazgrał coś w zeszycie no chyba że Victor i Lucas cały czas gadali. W ostatniej ławce w środkowym rzędzie siedział Simon i cały czas się na mnie gapił. Chciałam powiedzieć to mojej koleżance z ławki.
- Diana- zaczęłam ale w porę kapnęłam się że Say to wszystko usłyszy.
Schyliłam się do torby po brudnopis i nagle poczułam dziwny zapach a chwile później przeszedł mnie ból jakby ktoś wbił we mnie milion drewnianych kołków i zaczęłam się dusić.
___________________________________________________________________________
Cześć oto i jest kolejny rozdzialik mam nadzieję że Wam się spodobał. Piszcie co o nim sądzicie. Postanowiłam że teraz będę dodawać rozdziały częściej a każdy będzie poprzedzany zwiastunami.
Pierwszy zwiastun kolejnego rozdziału pojawi się już jutro a tymczasem zapraszam do zakładki bohaterowie gdzie pojawił się nowy chłopak Simon. Chciałabym jeszcze raz Wam podziękować za miłe słowa i nominację naprawdę dziękuję!!!
Mam tylko tyci prośbę czy możecie napisać mi wasze adresy do blogów bo mam na pewno wiele zaległości ;D
Pozdrawiam Dida
- Jeden z najstarszych łowców jest tutaj w mieście. Kiedy go poznałem w 1350 roku nazywał się Henry... - zaczął opowiadać
- Ale jak w 1350 roku on jest wampirem? - przerwałam
- Nie, czarownica rzuciła na niego czar nieśmiertelności w zamian za polowanie na nas - wyjaśnił.
- A więc spodobała mi się jego córka ale on zabronił mi się z nią spotykać. Dlatego przemieniłem ją w wampira. Henry nienawidził wampirów ponieważ jeden z krwiopijców jak on nas nazywał zabił jego żonę. Gdy zobaczył że jego córka jest jednym z nas zabił ją i postanowił zemścić się na wszystkich. Poszedł z prośbą do czarownicy a jak wiesz one za nami nie przepadają i mu pomogła. Jedną z moich hybryd zabił wczoraj wieczorem. Jeśli chcesz wiedzieć skąd to wiem - wyciągnął z kieszeni drewniany kołek i pokazał mi go. Był na nim inicjał H no tak łatwo się domyślić.
- No dobra ale po co mi to mówisz pierwotny wampir nie poradzi sobie z łowcą?
- Sądziłem że pomogłabyś mi, wiesz może kto jest łowcą?
- Nie skąd ja to mam wiedzieć no chyba że masz jego zdjęcie.
- Henry może zmieniać się w jakiego chce człowieka.
- To powodzenia przecież on może być codziennie innym człowiekiem...
- Nie po śmierci przechodzi w ciało innego człowieka a to wszystko za sprawą durnej czarownicy.
- Ta sprawa wydaje się poważna ale mnie w nią nie mieszaj mam swoje problemy i trzymaj się ode mnie z daleka - powiedziałam po czym odeszłam
No wiem może to było trochę głupie ale ja nie mam zamiaru się w to mieszać to są jego problemy i mam je w dupie.
Kiedy wróciłam do domu nie mogłam się nad niczym skupić. Miałam dość tego dnia Klausa, Simona a właśnie czy tylko mi się wydaje czy on jest po prostu jego sługusem... Przebrałam się w piżamę i położyłam spać.
Nie będę opowiadać wam co robiłam rano bo nie wydarzyło się nic ciekawego. No chyba że ubrałam się w to. Jak weszłam do szkoły poszłam do szatni i oddałam kurtkę a w zamian dostałam numerek i poszłam na siedziska. Wyciągnęłam z torby pamiętnik Damona i postanowiłam że go przeczytam.
- Siema co czytasz? - zapytał Erick i przytulił mnie na powitanie
Mimo że to jest mój przyjaciel nie powinnam mu o tym mówić tym bardziej że obiecałam to Stefanowi.
- To nic ważnego - powiedziałam i schowałam z powrotem do torby.
Chwile później przybiegł Matty. Objął mnie i najpierw pocałował w czółko a później namiętnie w usta. Tak kocham tego chłopaka.
Nagle poczułam dziwny zapach może nie tyle dziwny co znajomy. Wstałam z siedzisk i pobiegłam w jego kierunku. Zbiegłam na dół po schodach spychając jakąś dziewczynę, ale dzięki mojemu refleksowi złapałam ją i nic jej się nie stało. Biegłam przez korytarz 100 i dotarłam do szatni. To co tam zobaczyłam wkurzyło mnie na maksa. Do szkoły wszedł Klaus a za nim Simon.
- Hej Mel co się stało?- podeszła do mnie Diana i chwyciła mnie za rękę chyba poznała Klausa i trochę się przestraszyła.
Możliwe że wam nie mówiłam ale Diana wie o wampirach bo sama jest czarownicą może nie tak potężną jak Bonnie ale proste zaklęcia nie sprawiają jej trudności.
- Jeszcze nic się nie stało - odparłam nie przestając patrzeć się na pierwotnego.
Wyrwałam rękę z uścisku Diany i pobiegłam o Klausa, żeby nikt go nie widział chwyciłam go i Simona i zaprowadziłam na korytarz gdzie nikogo nie było.
- Co wy tu do cholery robicie?- krzyknęłam a Klaus się tylko uśmiechnął.
- Jak to co Simon będzie z tobą chodził do klasy.
- Że co on? - zapytałam wskazując palcem na chłopaka.
- Coś ci nie pasuje- odezwał się Say po raz pierwszy w towarzystwie Klausa.
- Tak ty - mruknęłam oschle.
- Czy ja nie wyraźnie powiedziałam że nie chcę mieć z wami nic wspólnego - dodałam.
Klaus chyba się zezłościł. Z prędkością wampira znalazł się koło mnie i przymiażdżył mnie do ściany.
- Nie zapominaj że to ja jestem najstarszym i najsilniejszym wampirem - odparł po czym się odsunął, a ja z braku siły upadłam na podłogę.
- Róbcie co chcecie - powiedziałam zrezygnowana - ale ode mnie i moich bliskich trzymajcie się z daleka.
- Simon będzie teraz twoim ochroniarzem będzie dbał o to żeby tobie się nic nie stało a w zamian ty pomożesz mi i odnajdziesz łowcę- wyjaśnił Klaus i pomógł mi wstać.
- Poradzę sobie - bąknęłam i poszłam z powrotem na siedziska gdzie nadal siedzieli chłopacy.
- Mel gdzie ty byłaś szukaliśmy cię- powiedział Matty i przytulił mnie.
Jak zwykle gadaliśmy, śmialiśmy się, żartowaliśmy, wygłupialiśmy do momentu gdy przyszła do nas pani dyrektor w towarzystwie pierwotnego i jego sługusa. Moi przyjaciele gdy ich zobaczyli byli w szoku. Jak zwykle ja pilna dobra miła uczennica musiałam oprowadzić Simona po szkole. Zrobiłam to tylko ze względu na moją dobrą reputację. Gdy pokazałam mu z Dianą naszą szkołę poszłyśmy na lekcje.
W czasie historii miałam dziwne wrażenie że ktoś mnie obserwuje. Rozejrzałam się dookoła. Każdy bazgrał coś w zeszycie no chyba że Victor i Lucas cały czas gadali. W ostatniej ławce w środkowym rzędzie siedział Simon i cały czas się na mnie gapił. Chciałam powiedzieć to mojej koleżance z ławki.
- Diana- zaczęłam ale w porę kapnęłam się że Say to wszystko usłyszy.
Schyliłam się do torby po brudnopis i nagle poczułam dziwny zapach a chwile później przeszedł mnie ból jakby ktoś wbił we mnie milion drewnianych kołków i zaczęłam się dusić.
___________________________________________________________________________
Cześć oto i jest kolejny rozdzialik mam nadzieję że Wam się spodobał. Piszcie co o nim sądzicie. Postanowiłam że teraz będę dodawać rozdziały częściej a każdy będzie poprzedzany zwiastunami.
Pierwszy zwiastun kolejnego rozdziału pojawi się już jutro a tymczasem zapraszam do zakładki bohaterowie gdzie pojawił się nowy chłopak Simon. Chciałabym jeszcze raz Wam podziękować za miłe słowa i nominację naprawdę dziękuję!!!
Mam tylko tyci prośbę czy możecie napisać mi wasze adresy do blogów bo mam na pewno wiele zaległości ;D
Pozdrawiam Dida
niedziela, 21 kwietnia 2013
Nominacja do The Versatile Blogger
The Versatile Blogger
Zostałam nominowana przez:
http://porywy-serca.blogspot.com/
http://love-delena-story.blogspot.com/
http://all-is-well-that-ends-well-vittoria.blogspot.com/
Oto zasady owej zabawy, które każda nominowana osoba musi spełnić:
- Podziękować nominującemu na jego blogu.
- Ujawnić siedem faktów o sobie.
- Pokazać nagrodę The Versatile Blogger na swoim blogu.
- Nominować dziesięć blogów, które Twoim zdaniem na to zasługują.
- Poinformować, o tym fakcie autora nominowanego bloga.
Siedem faktów o mnie:
- Ostatnio zaczęłam oglądać i czytać "Czystą krew" i bardzo mi się spodobała
- Uwielbiam tańczyć
- Po raz pierwszy zostałam nominowana do konkursu
- Założyłam gochat jeśli chcecie to piszcie http://gochat.in/Dida
- Nie dodawałam długo rozdziałów bo nie miałam czasu
- W przyszłości zamieszkam z przyjaciółkami w Atlancie
- Obejrzałam i przeczytałam mnóstwo filmów i książek o wampirach
Nominuję:
- http://find-a-shelter.blogspot.com/
- http://krwia-pisane.blogspot.com/
- http://hateorloveee.blogspot.com/
- http://bitwa-o-marzenia.blogspot.com/
- http://yourgrenade.blogspot.com/
- http://story-of-fear.blogspot.com/
- http://real-dream-viktoria-damon.blogspot.com/
Dziękuję za nominacje, kolejny rozdział dodam niedługo. Jeśli macie jakieś pytania lub po prostu chcecie popisać piszcie na http://gochat.in/Dida ;)
Pozdrawiam Dida
piątek, 29 marca 2013
Rozdział 3
Klaus...? To nie może być on... czego on ode mnie chce? Nie wiedziałam co zrobić, podać mu rękę i się przedstawić czy uciekać. Do tej pory stałam przerażona i patrzyłam na niego.
- Czego ode mnie chcesz? - wykrzyczałam.
- Spokojnie, nie bój się Melindo nie mam złych zamiarów co do Ciebie - powiedział mężczyzna.
- Skąd znasz moje imię? -zapytałam zdziowiona.
- Wiem o tobie wiele rzeczy, o których ty nie masz pojęcia - odparł z aroganckim uśmieszkiem.
- Jakie rzeczy, o czym ty mówisz?
- Nie za dużo pytań jak na pierwsze spotkanie? - odpowiedział pytaniem na pytanie co mnie strasznie wkurzyło.
- Nie - odparłam.
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie a na razie może oprowadzisz mnie po swoim pięknym mieście?
- Mogłabym, ale się śpiesze może innym razem...- powiedziałam
Klaus nie był zdziwiony moją odpowiedziom wręcz przeciwnie, spodziewał się jej.
- Te nastolatki w dzisiejszych czasach...- westchnął
- Kiedyś tak nie było, no ale... do zobaczenia - dodał po czym zniknął.
To było co najmniej dziwne. Wcale nie wydawał się być zły i podły tak jak to było napisane w książkach o wampirach. Poszłam na przystanek i pojechałam autobusem do domu. Weszłam do mieszkania. Rodzice szykowali kolacje.
- Cześć - przywitałam się i poszłam na góre.
- Hej kochanie za 10 minut będzie kolacja - krzyczała mama z dołu.
- Serio o niczym teraz nie marze tylko o kanapce - pomyślałam.
Weszłam do swojego pokoju włożyłam zapas krwi do sejfu bo wcześniej zapomniałam i poszłam się wykąpać. Cała dokładnie się umyłam i wytarłam. Nie no świetnie zapomniałam wziąć ciuchów na przebranie. Owinęłam się w ręcznik i wyszłam z łazienki. Podeszłam do szafki i wyjęłam luźną bluzkę i spodnie.
- Mel? - usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Mattiego.
- Em Matt co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona.
- Jak to co mieliśmy przyjść do ciebie z Erickiem... zapomniałaś?
- Nie, nie no co ty... ja zapomnieć... - uśmiechnęłam się i przytuliłam chłopaka.
- Łoooo co ci się stało?
- Nic po prostu ciesze się że cie mam.
Wiem że to może nie za dobrze znaczy, ale ja kocham Matta. Kiedy go poznałam spodobał mi się, ale nie miałam odwagi mu tego powiedzieć. Zresztą jeśli on nie czuje tego samego co ja to by tylko zniszczyło naszą przyjaźń. W pewnym momencie zobaczyłam, że chłopak poczuł się niezręcznie, a;e dlaczego?
- No tak - powiedziałam i palnęłam się w czoło.
Nic dziwnego że nie wiedział jak się zachować skoro ja stałam naprzeciwko niego owinięta ręcznikiem.
- To może ja się pójdę ubrać - powiedziałam patrząc na Matta.
- Jak dla mnie nie musisz - odparł chłopak i zmierzył mnie wzrokiem od stóp po głowę.
- Zabawne naprawdę, ale ja jednak się ubiorę - powiedziałam po czym weszłam do łazienki.
Ubrałam się i wyszłam. Chłopak siedział na łóżku, wydawał się być zestresowany.
- A gdzie Erick? - zapytałam i usiadłam koło niego.
- Przyjdzie ale później bo ma jeszcze próby w teatrze.
- Nie no spoko całkiem zapomniałam o jego spektaklu.
W pewnym momencie nasze spojrzenia spotkały się. Patrzyłam w jego zielone oczy i nie mogłam oderwać wzroku. Matty przysunął się i położył swoją rękę na mojej. Nasze głowy zbliżały się do siebie gdy nagle tą piękną chwile coś musiało przerwać. No w tym wypadku nie coś a ktoś - tata zapukał do drzwi. Chłopak z prędkością wampira wyskoczył przez okno a ja otworzyłam drzwi.
- Kolacja kochanie.
- Okej idę - odparłam i wyszłam z pokoju.
Mama i Paul siedzieli już przy stole i jedli. Usiadłam koło brata i nałożyłam sobie sałatkę i zrobiłam kanapkę z serem i pomidorem. Wzięłam do ręki widelec i wpychałam w siebie tą kolację. Nie wierze no... to co się mogło wydarzyć przed chwilą w moim pokoju zostało przerwane taką błahostką. Po co mi to durne jedzenie? Dziewczyno weź się w garść im szybciej to zjesz tym szybciej wrócisz do Matta.
- Spokojnie Mel nie łykaj jedzenia bo cię brzuch rozboli albo co gorsze stanie ci na żołądku. - powiedziała z przejęciem mama
Nic mi kurwa to żarcie nie zrobi bo jestem pieprzonym wampirem chciałam zawołać ale z trudem się powstrzymałam.
Zjadłam powoli kolacje, odłożyłam naczynia po sobie żeby rodzice się nie czepiali i poszłam do swojego pokoju z nadzieją że Matty tam jest i czeka na mnie. Weszłam ale niestety nie było go. Nie wiedziałam co zrobić dlatego pożyłam się na łóżku i włączyłam komputer. Zalogowałam się na facebooku i przeglądałam tablicę. Nagle poczuła podmuch wiatru a koło mnie pojawił się Matty. Nic nie mówił tylko się na mnie patrzył.
- Emmm Ma - chciałam zacząć, ale nie wiedziałam co powiedzieć.
- Zaczekaj zanim coś powiesz muszę ci coś powiedzieć - przerwał mi
- No dajesz - chciałam go zmotywować, ale chyba mi nie wyszło.
- No to kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy spodobałaś mi się. Potem okazało się że jesteś wampirem tak jak ja. Zaprzyjaźniliśmy się ale ... wziął głęboki oddech - ale czuje coś więcej do ciebie. Chciałem ci to wcześniej powiedzieć ale nie miałem odwagi... kocham cię.
To było to czego chciałam od niego usłyszeć.
- Nareszcie myślałam że już z siebie tego nie wydusisz - odparłam i rzuciłam się na niego.
Przytulił mnie a ja poczułam jego oddech na swojej skórze. Jego zapach perfum przy którym nie umiałam się skupić. Jego usta znalazły się na moich. Na początku całowaliśmy się delikatnie, lekko muskając ustami. Ręce położył na tali i przyciągnął mnie do siebie. Ja swoje położyłam na karku a palce wplotłam we włosy. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą współpracować. Całowaliśmy się coraz namiętniej a ja chciałam, żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach a on odpłacił mi się tym samym po czym wsunął język w moje rozchylone wargi. Niestety ten wspaniały pocałunek się skończył a my staliśmy nadal objęci i patrzyliśmy w swoje oczy.
- Kocham cię Matty - powiedziałm
- Ja ciebie też kochanie - odpowiedział a ja poczułam się jak nigdy dotąd.
- To może dziwnie zabrzmi, ale jestem strasznie śpiąca.
- Spoko no to kładź się do zobaczenia jutro - powiedział Matty podchodząc do okna.
- Matty zaczekaj - szepnęłam
- Taaaa - odparł
- Zostań jeszcze. Nie zostawiaj mnie.
- No właściwie czemu nie - powiedział i położył się koło mnie.
Zaczął głaskać mnie po głowie, przez co poczułam się jakbym była jeszcze dzieckiem. Uniosłam na chwilę głowę i spojrzałam w jego zielone tęczówki. On również patrzył prosto w moje oczy. Po chwili nasze usta znów złączyły się w pocałunku, ale ten był krótki, ale równocześnie czuły i namiętny. Po chwili znów wtuliłam się w jego tors i tak zasnęłam, w jego objęciach.
Kiedy rano obudziłam się Mattiego już nie było. Spojrzałam na zegarek była 7.00. Wstałam i poszłam szykować się do szkoły. Na początku pościeliłam łóżko a potem poszłam do łazienki ogarnąć się. Umyłam zęby i twarz, zrobiłam lekki makijaż i uczesałam włosy w luźnego koka. Ubrałam się i poszłam do na dół. Nikogo w domu nie było więc napiłam wody i poszłam do szkoły.
Kiedy weszłam do szkoły na tablicy miałam napisane że nie mam pierwszej lekcji. W sumie może to i lepiej mam więcej czasu dla siebie. Była jeszcze przerwa więc na korytarzu było pełno uczniów dlatego postanowiłam usiąść przy sali gdzie miałam kolejną lekcję. W pewnym momencie zobaczyłam Mattiego, który szedł w moją stronę.
- Cześć Mała - powiedział Matty i mnie pocałował.
- No hej - odpowiedziałam uśmiechnięta.
- A wiesz że słodko wyglądasz jak śpisz? - zapytał i zaczął się śmiać
- No weź... śpiąca byłam powinnam ci chyba o czymś powiedzieć.
- No dajesz - teraz on powiedział to żeby mnie zmotywować
- To nie jest dobre miejsce na tą rozmowę jeśli ktoś usłyszy...
- Zostaje rozmowa telepatycznie - powiedział Matt w moich myślach
- Nie dam rady dawno nie piłam k... - urwałam bo przeszły obok nas jakieś dziewczyny.
- Mel... wszyscy ci powtarzamy musisz ją pić to jest jedyne wyjście żeby żyć.
- Spokojnie pije, ale w małych ilościach. Czekaj czy ty się o mnie martwisz? - zauważyłam.
- Muszę się troszczyć o swoją dziewczynę - powiedział i przytulił mnie.
Kiedy to powiedział poczułam się ... no ten... tak jak w tym filmie… dobra już wiem trzy metry nad niebem.
- Tak się składa że mam trochę krwi w butelce, trzymaj – powiedział i dał mi ją.
+ Zrobiłam zakładkę bohaterowie, zajrzyjcie ;D
- Czego ode mnie chcesz? - wykrzyczałam.
- Spokojnie, nie bój się Melindo nie mam złych zamiarów co do Ciebie - powiedział mężczyzna.
- Skąd znasz moje imię? -zapytałam zdziowiona.
- Wiem o tobie wiele rzeczy, o których ty nie masz pojęcia - odparł z aroganckim uśmieszkiem.
- Jakie rzeczy, o czym ty mówisz?
- Nie za dużo pytań jak na pierwsze spotkanie? - odpowiedział pytaniem na pytanie co mnie strasznie wkurzyło.
- Nie - odparłam.
- Wszystkiego dowiesz się w swoim czasie a na razie może oprowadzisz mnie po swoim pięknym mieście?
- Mogłabym, ale się śpiesze może innym razem...- powiedziałam
Klaus nie był zdziwiony moją odpowiedziom wręcz przeciwnie, spodziewał się jej.
- Te nastolatki w dzisiejszych czasach...- westchnął
- Kiedyś tak nie było, no ale... do zobaczenia - dodał po czym zniknął.
To było co najmniej dziwne. Wcale nie wydawał się być zły i podły tak jak to było napisane w książkach o wampirach. Poszłam na przystanek i pojechałam autobusem do domu. Weszłam do mieszkania. Rodzice szykowali kolacje.
- Cześć - przywitałam się i poszłam na góre.
- Hej kochanie za 10 minut będzie kolacja - krzyczała mama z dołu.
- Serio o niczym teraz nie marze tylko o kanapce - pomyślałam.
Weszłam do swojego pokoju włożyłam zapas krwi do sejfu bo wcześniej zapomniałam i poszłam się wykąpać. Cała dokładnie się umyłam i wytarłam. Nie no świetnie zapomniałam wziąć ciuchów na przebranie. Owinęłam się w ręcznik i wyszłam z łazienki. Podeszłam do szafki i wyjęłam luźną bluzkę i spodnie.
- Mel? - usłyszałam głos za sobą. Odwróciłam się i zobaczyłam Mattiego.
- Em Matt co ty tu robisz? - zapytałam zdziwiona.
- Jak to co mieliśmy przyjść do ciebie z Erickiem... zapomniałaś?
- Nie, nie no co ty... ja zapomnieć... - uśmiechnęłam się i przytuliłam chłopaka.
- Łoooo co ci się stało?
- Nic po prostu ciesze się że cie mam.
Wiem że to może nie za dobrze znaczy, ale ja kocham Matta. Kiedy go poznałam spodobał mi się, ale nie miałam odwagi mu tego powiedzieć. Zresztą jeśli on nie czuje tego samego co ja to by tylko zniszczyło naszą przyjaźń. W pewnym momencie zobaczyłam, że chłopak poczuł się niezręcznie, a;e dlaczego?
- No tak - powiedziałam i palnęłam się w czoło.
Nic dziwnego że nie wiedział jak się zachować skoro ja stałam naprzeciwko niego owinięta ręcznikiem.
- To może ja się pójdę ubrać - powiedziałam patrząc na Matta.
- Jak dla mnie nie musisz - odparł chłopak i zmierzył mnie wzrokiem od stóp po głowę.
- Zabawne naprawdę, ale ja jednak się ubiorę - powiedziałam po czym weszłam do łazienki.
Ubrałam się i wyszłam. Chłopak siedział na łóżku, wydawał się być zestresowany.
- A gdzie Erick? - zapytałam i usiadłam koło niego.
- Przyjdzie ale później bo ma jeszcze próby w teatrze.
- Nie no spoko całkiem zapomniałam o jego spektaklu.
W pewnym momencie nasze spojrzenia spotkały się. Patrzyłam w jego zielone oczy i nie mogłam oderwać wzroku. Matty przysunął się i położył swoją rękę na mojej. Nasze głowy zbliżały się do siebie gdy nagle tą piękną chwile coś musiało przerwać. No w tym wypadku nie coś a ktoś - tata zapukał do drzwi. Chłopak z prędkością wampira wyskoczył przez okno a ja otworzyłam drzwi.
- Kolacja kochanie.
- Okej idę - odparłam i wyszłam z pokoju.
Mama i Paul siedzieli już przy stole i jedli. Usiadłam koło brata i nałożyłam sobie sałatkę i zrobiłam kanapkę z serem i pomidorem. Wzięłam do ręki widelec i wpychałam w siebie tą kolację. Nie wierze no... to co się mogło wydarzyć przed chwilą w moim pokoju zostało przerwane taką błahostką. Po co mi to durne jedzenie? Dziewczyno weź się w garść im szybciej to zjesz tym szybciej wrócisz do Matta.
- Spokojnie Mel nie łykaj jedzenia bo cię brzuch rozboli albo co gorsze stanie ci na żołądku. - powiedziała z przejęciem mama
Nic mi kurwa to żarcie nie zrobi bo jestem pieprzonym wampirem chciałam zawołać ale z trudem się powstrzymałam.
Zjadłam powoli kolacje, odłożyłam naczynia po sobie żeby rodzice się nie czepiali i poszłam do swojego pokoju z nadzieją że Matty tam jest i czeka na mnie. Weszłam ale niestety nie było go. Nie wiedziałam co zrobić dlatego pożyłam się na łóżku i włączyłam komputer. Zalogowałam się na facebooku i przeglądałam tablicę. Nagle poczuła podmuch wiatru a koło mnie pojawił się Matty. Nic nie mówił tylko się na mnie patrzył.
- Emmm Ma - chciałam zacząć, ale nie wiedziałam co powiedzieć.
- Zaczekaj zanim coś powiesz muszę ci coś powiedzieć - przerwał mi
- No dajesz - chciałam go zmotywować, ale chyba mi nie wyszło.
- No to kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy spodobałaś mi się. Potem okazało się że jesteś wampirem tak jak ja. Zaprzyjaźniliśmy się ale ... wziął głęboki oddech - ale czuje coś więcej do ciebie. Chciałem ci to wcześniej powiedzieć ale nie miałem odwagi... kocham cię.
To było to czego chciałam od niego usłyszeć.
- Nareszcie myślałam że już z siebie tego nie wydusisz - odparłam i rzuciłam się na niego.
Przytulił mnie a ja poczułam jego oddech na swojej skórze. Jego zapach perfum przy którym nie umiałam się skupić. Jego usta znalazły się na moich. Na początku całowaliśmy się delikatnie, lekko muskając ustami. Ręce położył na tali i przyciągnął mnie do siebie. Ja swoje położyłam na karku a palce wplotłam we włosy. Z czasem nasze wargi zaczęły ze sobą współpracować. Całowaliśmy się coraz namiętniej a ja chciałam, żeby ten pocałunek trwał wiecznie. Delikatnie przejechałam językiem po jego wargach a on odpłacił mi się tym samym po czym wsunął język w moje rozchylone wargi. Niestety ten wspaniały pocałunek się skończył a my staliśmy nadal objęci i patrzyliśmy w swoje oczy.
- Kocham cię Matty - powiedziałm
- Ja ciebie też kochanie - odpowiedział a ja poczułam się jak nigdy dotąd.
- To może dziwnie zabrzmi, ale jestem strasznie śpiąca.
- Spoko no to kładź się do zobaczenia jutro - powiedział Matty podchodząc do okna.
- Matty zaczekaj - szepnęłam
- Taaaa - odparł
- Zostań jeszcze. Nie zostawiaj mnie.
- No właściwie czemu nie - powiedział i położył się koło mnie.
Zaczął głaskać mnie po głowie, przez co poczułam się jakbym była jeszcze dzieckiem. Uniosłam na chwilę głowę i spojrzałam w jego zielone tęczówki. On również patrzył prosto w moje oczy. Po chwili nasze usta znów złączyły się w pocałunku, ale ten był krótki, ale równocześnie czuły i namiętny. Po chwili znów wtuliłam się w jego tors i tak zasnęłam, w jego objęciach.
~*~
Kiedy weszłam do szkoły na tablicy miałam napisane że nie mam pierwszej lekcji. W sumie może to i lepiej mam więcej czasu dla siebie. Była jeszcze przerwa więc na korytarzu było pełno uczniów dlatego postanowiłam usiąść przy sali gdzie miałam kolejną lekcję. W pewnym momencie zobaczyłam Mattiego, który szedł w moją stronę.
- Cześć Mała - powiedział Matty i mnie pocałował.
- No hej - odpowiedziałam uśmiechnięta.
- A wiesz że słodko wyglądasz jak śpisz? - zapytał i zaczął się śmiać
- No weź... śpiąca byłam powinnam ci chyba o czymś powiedzieć.
- No dajesz - teraz on powiedział to żeby mnie zmotywować
- To nie jest dobre miejsce na tą rozmowę jeśli ktoś usłyszy...
- Zostaje rozmowa telepatycznie - powiedział Matt w moich myślach
- Nie dam rady dawno nie piłam k... - urwałam bo przeszły obok nas jakieś dziewczyny.
- Mel... wszyscy ci powtarzamy musisz ją pić to jest jedyne wyjście żeby żyć.
- Spokojnie pije, ale w małych ilościach. Czekaj czy ty się o mnie martwisz? - zauważyłam.
- Muszę się troszczyć o swoją dziewczynę - powiedział i przytulił mnie.
Kiedy to powiedział poczułam się ... no ten... tak jak w tym filmie… dobra już wiem trzy metry nad niebem.
- Tak się składa że mam trochę krwi w butelce, trzymaj – powiedział i dał mi ją.
Wypiłam mu ją całą ale nie był zły wręcz przeciwnie był
szczęśliwy. Opowiedziałam mu o spotkaniu z Klausem i widać było że się o mnie
martwił. Reszta dnia w szkole minęła spokojnie oprócz dziewczyn które
zazdrościły mi chłopaka. Po swoich lekcjach poszłam do domu. Obejrzałam dwa odcinki mojego ulubionego serialu Hollywood Heights i kiedy przyszli rodzice poszłam do braci Salvatore. Drzwi otworzył mi młodszy Salvatore. Usiadłam na kanapie i opowiedziałam i o moim dziwnym spotkaniu.
W pewnym momencie zadzwonił mój telefon.
- Halo - odebrałam
To co usłyszałam przez telefon załamało mnie...
_______________________________________________________________________
No i jest kolejny rozdział na początku chciałam podziękować wszystkim za komentarze i za to że czytacie mojego bloga. Oprócz tego chciałam Wam życzyć zdrowych, radosnych świąt Wielkiejnocy. Smacznego jajka, mokrego śmigusa dyngusa i w końcu żeby ta wiosna była wiosną a nie zimą xD
+ Zrobiłam zakładkę bohaterowie, zajrzyjcie ;D
Pozdrawiam Dida
poniedziałek, 18 marca 2013
Rozdział 2
Po lekcjach szybko wyszłam ze szkoły. Śpieszyłam się bo nie chciałam się spóźnić na tańce. Dojście do domu Salvatore nie zajęło mi długo, jakieś 10 minut. Zapukałam do drzwi, otworzył je Damon. Ubrany był w ... Nie zaraz on nie był w nic ubrany. Owinięty był w ręcznik.
- Cześć mała - powiedział arogancko Damon i się uśmiechnął.
- Hej jest może Stefan albo Elena?- zapytałam
- Nope, ale ja jestem - powiedział i znowu się uśmiechnął
- Widzę. Właściwie przyszłam poprosić Stefana, ale mi się śpieszy. Macie może zapas krwi, bo mi się skończyła? - zapytałam próbując go ignorować
- Oczywiście że mamy, ale nie ma nic za darmo kochanie - powiedział Damon po czym z prędkością wampira zbliżył się do mnie. No tak mogłam się tego spodziewać - pomyślałam. Podszedł do mnie jeszcze bliżej nasze głowy były tak blisko siebie. Jeszcze chwila.. sekunda, albo i mniej.. zrobiłam to Damon wylądował na schodach. Odepchnęłam go z taką siłą i szybkością, której się nawet nie spodziewał. Był zdziwiony i to bardzo, ale nie był zły miałam wrażenie że podobało mu się to.
- I jak nadal uważasz że jestem mała i bezbronna? To jak dasz mi tą krew czy mam się sama obsłużyć? - zadałam pytanie podchodząc do niego
W tej samej chwili otworzyły się drzwi. Do środka weszli Elena i Stefan. Na ich twarzy malowało się zdziwienie. No w sumie nie dziwie się, Damon leżący na podłodze bo się sturlał gdy próbował wstać, prawie nagi w końcu miał na sobie tylko ręcznik i ja stojąca bardzo blisko jego. Właściwie to stałam nad nim i patrzyłam się w jego czarne oczy.
- Hej, co tu się stało - zapytała Elena i przytuliła mnie
- No siema - powiedziałam i pocałowałam ją i Stefana w policzek
- A mi zapomniałaś dać buziaka na przywitanie? - odparł Damon próbując wstać
- Jak to sam pięknie ująłeś wcześniej ,,Nie ma nic za darmo'' - odpowiedziałam, odwróciłam się w jego stronę i pokazałam mu język
- W sumie nic się nie stało potem Wam opowiem bo się śpieszę na tańce. Wpadłam tylko po krew bo mi się skończyła.
- Dobra to choć za mną to Ci dam - powiedział Stefan
Zeszliśmy na dół po schodach do piwnicy. Było ciemno, ale wszystko widzieliśmy. Szliśmy przez długi korytarz. Po lewej stronie minęliśmy małą cele. Zatrzymaliśmy się i weszliśmy do nie dużego pomieszczenia. Dookoła nas były półki z książkami. Podeszłam bliżej. Większość z nich to były pamiętniki Stefana... i Damona?
- Wiedziałam że piszesz pamiętniki, ale że Damon też? - zapytałam zdziwiona
- No pisał ale to było dawno w latach 40. Potem się zmienił i przestał pisać. - opowiedział Stefan
- Ale dlaczego co się stało?
- Jeśli jesteś ciekawa to weź kilka i poczytaj, ale nie mów mu nic że Ci je dałem ok?
- Dobra. Dziękuje. - podziękowałam, wzięłam kilka pamiętników z półki i schowałam do torby. Wyszliśmy z piwnicy. Damon siedział na sofie i pił whisky a Elena nalewała krew do szklanki.
- Napijesz się? - zapytała dziewczyna
- Nie dziękuje. Musze iść bo się śpieszę. Potem się odezwę. Dziękuje za krew.
- Nie ma za co. Jak będziesz czegoś potrzebowała to mów - odparł Stefan.
- Dziękuje za wszystko - przytuliłam go i Elenę.
- Pa Damon - powiedziałam po czym wyszłam.
Poszłam do swojego domu. Nikogo w nim nie było. Mama i tata w pracy a Paul na karate albo w szkole... sama nie wiem. Weszłam do swojego pokoju spakowałam rzeczy na tańce: spodnie, bluzkę i buty a potem włożyłam butelkę wody. Wzięłam jedną torebkę krwi, nalałam ją do kubka i napiłam się. Po 15 minutach wyszłam z domu bo musiałam się jeszcze ogarnąć. Po drodze kupiłam dwa bilety w automacie i gdy przyjechał mój autobus wsiadła do niego. Zajęłam miejsce z tyłu, założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Wysiadłam na przystanku Chambie i poszłam do mojego studia. Tańce zleciały szybko. Na początku mieliśmy 20 minutową rozgrzewkę a później ćwiczyliśmy nasz układ na zawody. Po treningu szybko przebrałam się w szatni i wyszłam ze studia. Skręciłam w uliczkę Pace Street i postanowiłam że zadzwonię do Mattiego i Ericka, żeby przyszli szybciej do mnie. Włożyłam rękę do kieszeni, aby wyjąć komórkę, ale jej tam nie był. Stanęłam w miejscu i zaczęłam szukać w torbie, lecz tam też nie znalazłam. Nagle poczułam na ramieniu czyjąś rękę. Bez namysłu odsunęłam się.
- Szukasz tego? - zapytał przystojny blondyn z szarymi oczami. W ręku trzymał mój telefon.
- Tak skąd go masz? To moja komórka, oddaj ją! - powiedziałam zdenerwowana.
Mężczyzna oddał mi mój telefon. Może to dziwne, ale wydawało mi się że skądś go znam, że gdzieś go już widziałam.
- Chyba zapomniałem się przedstawić, Klaus Mikaelson - powiedział i podał mi rękę.
____________________________________________________________________
No hejka ;)
Rozdział trochę krótki, ale na dłuższy nie mam czasu... Mam nadzieje że czytacie moje wypociny i że Wam się w miarę podobają. Jestem w trakcie pisania kolejnego rozdziału, ale na razie w zeszyciku. Obiecuje że kolejny rozdział będzie dłuższy. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia lub chcecie żebym coś zmieniła to piszcie i jak już czytacie to mam prośbę pozostawiajcie po sobie komentarze bo mnie bardzo motywują ;D
+ prezencik ode mnie za 673 wyświetlenia Harlem Shake TVD <3
Pozdrawiam Dida
- Cześć mała - powiedział arogancko Damon i się uśmiechnął.
- Hej jest może Stefan albo Elena?- zapytałam
- Nope, ale ja jestem - powiedział i znowu się uśmiechnął
- Widzę. Właściwie przyszłam poprosić Stefana, ale mi się śpieszy. Macie może zapas krwi, bo mi się skończyła? - zapytałam próbując go ignorować
- Oczywiście że mamy, ale nie ma nic za darmo kochanie - powiedział Damon po czym z prędkością wampira zbliżył się do mnie. No tak mogłam się tego spodziewać - pomyślałam. Podszedł do mnie jeszcze bliżej nasze głowy były tak blisko siebie. Jeszcze chwila.. sekunda, albo i mniej.. zrobiłam to Damon wylądował na schodach. Odepchnęłam go z taką siłą i szybkością, której się nawet nie spodziewał. Był zdziwiony i to bardzo, ale nie był zły miałam wrażenie że podobało mu się to.
- I jak nadal uważasz że jestem mała i bezbronna? To jak dasz mi tą krew czy mam się sama obsłużyć? - zadałam pytanie podchodząc do niego
W tej samej chwili otworzyły się drzwi. Do środka weszli Elena i Stefan. Na ich twarzy malowało się zdziwienie. No w sumie nie dziwie się, Damon leżący na podłodze bo się sturlał gdy próbował wstać, prawie nagi w końcu miał na sobie tylko ręcznik i ja stojąca bardzo blisko jego. Właściwie to stałam nad nim i patrzyłam się w jego czarne oczy.
- Hej, co tu się stało - zapytała Elena i przytuliła mnie
- No siema - powiedziałam i pocałowałam ją i Stefana w policzek
- A mi zapomniałaś dać buziaka na przywitanie? - odparł Damon próbując wstać
- Jak to sam pięknie ująłeś wcześniej ,,Nie ma nic za darmo'' - odpowiedziałam, odwróciłam się w jego stronę i pokazałam mu język
- W sumie nic się nie stało potem Wam opowiem bo się śpieszę na tańce. Wpadłam tylko po krew bo mi się skończyła.
- Dobra to choć za mną to Ci dam - powiedział Stefan
Zeszliśmy na dół po schodach do piwnicy. Było ciemno, ale wszystko widzieliśmy. Szliśmy przez długi korytarz. Po lewej stronie minęliśmy małą cele. Zatrzymaliśmy się i weszliśmy do nie dużego pomieszczenia. Dookoła nas były półki z książkami. Podeszłam bliżej. Większość z nich to były pamiętniki Stefana... i Damona?
- Wiedziałam że piszesz pamiętniki, ale że Damon też? - zapytałam zdziwiona
- No pisał ale to było dawno w latach 40. Potem się zmienił i przestał pisać. - opowiedział Stefan
- Ale dlaczego co się stało?
- Jeśli jesteś ciekawa to weź kilka i poczytaj, ale nie mów mu nic że Ci je dałem ok?
- Dobra. Dziękuje. - podziękowałam, wzięłam kilka pamiętników z półki i schowałam do torby. Wyszliśmy z piwnicy. Damon siedział na sofie i pił whisky a Elena nalewała krew do szklanki.
- Napijesz się? - zapytała dziewczyna
- Nie dziękuje. Musze iść bo się śpieszę. Potem się odezwę. Dziękuje za krew.
- Nie ma za co. Jak będziesz czegoś potrzebowała to mów - odparł Stefan.
- Dziękuje za wszystko - przytuliłam go i Elenę.
- Pa Damon - powiedziałam po czym wyszłam.
Poszłam do swojego domu. Nikogo w nim nie było. Mama i tata w pracy a Paul na karate albo w szkole... sama nie wiem. Weszłam do swojego pokoju spakowałam rzeczy na tańce: spodnie, bluzkę i buty a potem włożyłam butelkę wody. Wzięłam jedną torebkę krwi, nalałam ją do kubka i napiłam się. Po 15 minutach wyszłam z domu bo musiałam się jeszcze ogarnąć. Po drodze kupiłam dwa bilety w automacie i gdy przyjechał mój autobus wsiadła do niego. Zajęłam miejsce z tyłu, założyłam słuchawki i włączyłam muzykę. Wysiadłam na przystanku Chambie i poszłam do mojego studia. Tańce zleciały szybko. Na początku mieliśmy 20 minutową rozgrzewkę a później ćwiczyliśmy nasz układ na zawody. Po treningu szybko przebrałam się w szatni i wyszłam ze studia. Skręciłam w uliczkę Pace Street i postanowiłam że zadzwonię do Mattiego i Ericka, żeby przyszli szybciej do mnie. Włożyłam rękę do kieszeni, aby wyjąć komórkę, ale jej tam nie był. Stanęłam w miejscu i zaczęłam szukać w torbie, lecz tam też nie znalazłam. Nagle poczułam na ramieniu czyjąś rękę. Bez namysłu odsunęłam się.
- Szukasz tego? - zapytał przystojny blondyn z szarymi oczami. W ręku trzymał mój telefon.
- Tak skąd go masz? To moja komórka, oddaj ją! - powiedziałam zdenerwowana.
Mężczyzna oddał mi mój telefon. Może to dziwne, ale wydawało mi się że skądś go znam, że gdzieś go już widziałam.
- Chyba zapomniałem się przedstawić, Klaus Mikaelson - powiedział i podał mi rękę.
No hejka ;)
Rozdział trochę krótki, ale na dłuższy nie mam czasu... Mam nadzieje że czytacie moje wypociny i że Wam się w miarę podobają. Jestem w trakcie pisania kolejnego rozdziału, ale na razie w zeszyciku. Obiecuje że kolejny rozdział będzie dłuższy. Jeśli macie jakieś zastrzeżenia lub chcecie żebym coś zmieniła to piszcie i jak już czytacie to mam prośbę pozostawiajcie po sobie komentarze bo mnie bardzo motywują ;D
+ prezencik ode mnie za 673 wyświetlenia Harlem Shake TVD <3
Pozdrawiam Dida
poniedziałek, 25 lutego 2013
No siema ;D
Ferie niestety już mi się skończyły i trzeba wrócić do szarej rzeczywistości... ;c No ale nie wiem jak wy ale ja mam jeszcze rekolekcje przez 3 dni ;) W sobotę miałam pokazy taneczne.. takie tam podsumowanie półrocza... to jest nasz występ jeśli chcecie zobaczyć trochę słaba jakość no ale ;) Piszcie co sądzicie. Wracając do opowiadania kolejny rozdział dodam dzisiaj wieczorkiem albo jutro z rana ;D
pozdrawiam Dida ;>
poniedziałek, 11 lutego 2013
Rozdział 1
Wstałam z łóżka i poszłam do łazienki. Rozebrałam się szybko i weszłam pod prysznic. Oblałam się zimną wodą a potem ciepłą. Nalałam żelu pod prysznic na gąbkę, wyszorowałam się od stóp aż po szyję i wyszłam z kabiny. Przebrałam się* i podeszłam do mojej tajnej skrytki w ścianie. Otworzyłam ją. W środku był srebrny sztylet, pierścionki i naszyjniki chroniące mnie przed spaleniem się w słońcu ( i tak chodzę tylko w jednym moim ulubionym pierścieniu) i torebki z krwią. Musze iść po szkole do Salvadorów bo została mi ostatnia, oni dadzą mi więcej. Chwyciłam ją, nalałam do kubka i napiłam się.
- Mmmmm pyszota - pomyślałam ponieważ próbuje pić krew rzadko tylko wtedy gdy jej potrzebuje.
Spojrzałam w lustro. zobaczyłam w nim potwora. Moje niebieskie oczy zmieniły kolor na czarne, a z ust wystawały dwa długie kły. Niby jestem wampirem, ale dopiero teraz przechodzę przemianę końcową . Oznacz to że w kiedy chce mogę zatrzymać proces starzenia się. Od jakiegoś roku nie mogę żyć bez ludzkiej krwi, wcześniej jej nie potrzebowałam. Spojrzałam na zegarek była już 7.20. Wzięłam moją torbę i zeszłam na dół. Po kuchni krzątała się moja mama, szykowała mi i Paulowi drugie śniadanie do szkoły. Tata był już w pracy a mój trzynastoletni braciszek jadł tosty i popijał sokiem pomarańczowym.
- Cześć - powiedziałam, zabrałam bratu soczek i się napiłam.
- Cześć córciu - powiedziała mama a Paul tylko kiwnął głową bo był nieprzytomny. Nawet nie zauważył że zabrałam mu soczek.
- Siadaj, już robię ci tosta - dodała mama
- Nie dziękuje. Nie jestem głodna - powiedziałam, wzięłam drugie śniadanie i cmoknęłam ją w policzek.
- Śpieszę się, wrócę wieczorem bo mam siatkówkę a potem jadę z Dianą na zakupy. Obiad zjem w szkole a jak będę głodna zjem coś na mieście - skłamałam w końcu mama nie musi wszystkiego wiedzieć.
- No dobrze - westchnęła kobieta
Ubrałam kozaki, kurtkę i wyszłam z domu. Na dworze było szaro buro i ponuro. W sumie jak na styczeń nie ma się co dziwić. Tylko śniegu brakowało. Do szkoły wybrałam krótszą drogę żeby się nie spóźnić. Gdybym była człowiekiem na pewno bym tędy nie szła... ale nie jestem. Skręciłam w uliczkę między dwoma starymi blokami. Nagle usłyszałam jakiś hałas za mną. Odwróciłam się, ale nikogo nie było... dziwne?! Stanęłam wzięłam głęboki wdech. Nie wyczułam nikogo... na pewno nie był to człowiek czułabym jego krew.
Po dziesięciu minutach doszłam do szkoły. W portierni jak była ta sama starsza kobieta. Ubrana w zielony golf i czarne spodnie. Siedziała i piła - wzięłam wdech - kawę.
W szatni były same pierwszaki. Usiadłam na ławce przy ścianie i wyciągałam moje buty gdy nagle ktoś mnie objął. Odwróciłam się i zobaczyłam Matta a obok jego brata bliźniaka Ericka.
- No siema - powiedziałam i przytuliłam chłopaków
- Cześć piękna - odparł uśmiechnięty Matty
- Joł ziom - powiedział Erick z takim uśmiechem że wybuchnęliśmy śmiechem.Matta poznałam cztery lata temu temu na zajęciach tanecznych. Od samego początku wiedziałam że jest inny i bardzo podobny do mnie - niby otwarty i przyjacielski - a jednak tajemniczy i zamknięty w sobie. Nie myliłam się jest lamią tak samo jak jego brat Erick. Są moimi najlepszymi przyjaciółmi Mogę im o wszystkim powiedzieć i powygłupiać się a przede wszystkim im ufam.
- Chodźmy bo się spóźnimy - powiedział Matt
- Spoko ja mam pierwsze dwa angielskie nie śpieszy mi się. A wy co macie? - zapytałam
- Yyyyy... biologie - odpowiedział Erick i się wyszczerzył
- Nie ciesz tak się Smith nam nie włączy żadnego filmu ... biologicznego - zaśmiał się Matty
- Dzisiaj mamy lekcje o krwinkach debilu... tobie tylko jedno w głowie
- Ja pierdziele chłopaki nie macie o czym gadać?
- Nie. Żartuje... co dzisiaj robimy? - zapytał Erick
- Właściwie sama nie wiem. Musze iść do Stefana bo mi się zapasy skończyły.
- A my braciszku? - zapytał się Matty
- Mamy trening piłki, a później nic.
- No to wpadnijcie do mnie wieczorem - zaproponowałam
- Ok przyjdziemy.
Zadzwonił dzwonek i poszłam do swojej klasy. Nie lubię jej. Może dlatego że chodzę do klasy z kujonami i wszyscy chcą być najlepsi. I tak ja się uczę najlepiej bo wampiry nie mają problemów z zapamiętywaniem. W klasie mam jedną najlepszą koleżankę- Dianę. Ma poczucie humoru jest mądra i rąbnięta tak samo jak ja. Oprócz tego ona też nie jest normalnym człowiekiem... no nie jest potworem ale jest czarownicą tak samo jak Bonnie. Przyjaźnie się jeszcze z Alex, Sylvią, Natalie i Trish a z chłopaków z Mickiem i z Jayem. Trochę ich jest, ale co z tego nie mogę im ufać. To są zwykli ludzie.
*Pod niebieską czcionką są obrazki a więc klikajcie na nie ;D
___________________________________________
Przepraszam że tak długo musieliście czekać... jeśli w ogóle ktoś czekał. Miałam mnóstwo nauki ale teraz zaczęłam ferie i postaram się to nadrobić ;) Trochę nudny, ale następne będą co raz ciekawsze Mam nadzieje że rozdział się podobał piszcie w komentarzach ;D
Subskrybuj:
Posty (Atom)